Witam was. Na dzisiejsze zajęcia zaprosiłam gościa specjalnego. Oto on – proszek do pralki.
Cała pralka niestety nie dała rady przyjść, jest bardzo zajęta. Pralka bowiem zrobiła jedną z największych rewolucji: ubrania można częściej zmieniać. Wcześniej praczka robiła pranie raz na miesiąc i zajmowało to cały dzień. Albo prało się w rzece kijankami, czyli czymś w rodzaju kijów bejsbolowych. Albo gromadziło się mocz i popiół do prania. No i było ciężko, zwłaszcza kobietom. Śladem niedokończonej rewolucji jest to, że niektórzy współcześni mężczyźni dotąd nie nauczyli się tego obsługiwać.
Kiedy Ludwik XVI dowiedział się, że zburzono Bastylię, zakrzyknął: C’est une revolte! Ale książę La Rochefoucauld poprawił go: Non, Sire, C’est une revolution! Pierwszy raz użył tego słowa w naszym znaczeniu – obalenie starego i ustanowienia nowego porządku. Nie rewolta i nie reforma.
Hanna Arendt mówiła, że rewolucja nie potrzebuje przemocy – ale często przemoc towarzyszy rewolucji. Kiedy sufrażystki chciały prawa wyborczego, często spotykały się z przemocą, zwłaszcza gdy front przebiegał w domu. Mówiono, ze to zabije rodzinę. Przemoc wybucha, gdy na drodze do wolności staje tyrania – także tyrania domowego łańcucha. Skutkiem rewolucyjnej przemocy może być wymiana tyrana – z cara na dyktaturę proletariatu. Dzieje się tak, gdy nowa władza jest sprzeczna z intencjami zwykłych rewolucjonistów. Wtedy nowa władza wybiera sobie spośród nich wrogów i trwa permanentna rewolucja.
Arendt stawia sprawę tak: do rewolucji potrzeba świadomości nowego początku. Ustanowienia czegoś nowego. Czasem hasła mówią o tym, by było jak dawniej – a budzimy się w czymś nowym. Do rewolucji prowadzi dążenie do wolności. Jak wyrywające się z sukni piersi na obrazie La Liberté guidant le peuple autorstwa Eugène’a Delacroix. Nie chodzi o zwykłe to, żeby chodzić bez stanika, ale chodzi o uczestnictwo we władzy – a więc decydowanie o prawach. Decydowanie o tym, czy trzeba chodzić w gorsecie czy nie, o tym, czy musimy prać czy nie, czy możemy się rozwieść czy nie, czy musimy mieć zgodę męża, żeby pójść do pracy czy nie. Wiek temu w Polsce od nauczycielek ustawa wymagała bezwzględnego celibatu. Dziecko oznaczało zwolnienie. Studia były poza zasięgiem, dlatego Maria Skłodowska wyjechała do Francji.
No ale jak miliony, które zyskały prawo uczestnictwa we władzy mogły to robić? Robespierre i Lenin wymyślili wolę ludu. Oni mieli ją realizować. Ale lud nie może mieć różnych woli. Jedną może mieć wolę jeden lud, bo inaczej nie ma to sensu. Tak więc jak kto przeciwny tej woli ludu – znaczy, że wróg. Jak się zbierze parę tych wrogo w, można już dusić kontrrewolucję. Używając metafory domowej – zmienia się mąż, a brud zostaje ten sam.
Arendt mówiła o trzech stanach ludzkiego działania: trud, by przetrwać, praca wytwórcza i publiczne działanie z innymi. Tylko to ostatnie sprawia, że można przekazać dziedzictwo. Rewolucja francuska zdradziła dążenia ludu i skisła. Stworzyła więcej brudu do prania niż było wcześniej. Rewolucja amerykańska stworzyła innym przestrzeń do działania – każdy może prać po swojemu, ile chce, i co chce.
Zresztą, na początku rewolucji zawsze spontanicznie odtwarza się to publiczne działanie z innymi Powstają rządy gromadzkie, republikańskie. Zbierają się rady – w Ameryce były to rady kolonistów, w Rosji – sowiety, podczas węgierskiej wiosny i w czasie solidarności – rady zakładowe, równościowe, z delegatami do wyższych rad. Ten skarb rewolucji potem ginie. Jak panny młode uwalniały się od władzy ojca i rozpoczynały nowy rozdział, też miała być równość i razem – a potem znów przychodziła hierarchia. Na szczęście jest pralka. Nie da się cofnąć czasu.
I na koniec jeszcze jedna rzecz. Woler pisał o Wersalu, że „zapachy w parku, w ogrodach, nawet w pałacu przyprawiają o mdłości. Przejścia między budynkami, dziedzińce, skrzydła pałacu, korytarze pełne są uryny i fekaliów.” Król nigdy się nie mył, męczyły go pluskwy, wszy, drgawki i wysypka. Zamiast prania były puder i perfumy. Dzięki praniu wracamy do początków – przypominamy sobie, jak to coś wyglądało na początku. O co nam chodziło – z tą sukienka, z tym ustrojem, z tą wolnością.