Dzisiejsze zajęcia są szczególne. Będziemy uzyskiwać zaliczenie z przywództwa, z liderowania, z bycia szefami. Ale przed nami trudny egzamin – ze sprawiedliwego podziału.

Dlatego mamy tu nóż – może on służyć do pokrojenia wspólnie zrobionego tortu. Ktoś przyniósł mąkę, ktoś jajka, ktoś polewę, ktoś drożdże. Bardzo za to dziękuję. Jak teraz podzielić ten tort sprawiedliwie? Oczywiście dostaną tylko ci, którzy coś przynieśli. Czy ci, co wyrabiali ciasto? Czy najbardziej głodni? Czy po równo? Ale czy równy kawałek dla dziecka to o samo co dla mnie?
Tu nam potrzeba Rawlsa. Rawlsa, który mówi, że tak jak w poznaniu potrzebna jest prawda, tak w społeczeństwie potrzebna sprawiedliwość. Jeśli nawet nieprawda była elegancka, odrzucamy ją. Podobnie nawet eleganckie prawa i społeczne instytucje, jeśli są niesprawiedliwe, wymagają korekty, bo w środku – brzydko pachną.
Jak kto nam zacznie mówić, że ma za mały kawałek – nie ma siły przekonywania, dopóki nie dotknie idei sprawiedliwości – jak ten kawałek ma się do innych. Zło może budzić litość czy współczucie, ale jest wezwaniem do działania, kiedy to zło widzimy jako skutek niesprawiedliwości.
Kiedy ja – jako los – wykroiłem komuś kawałek tortu, który uważa za zbyt mały, to jego prywatny problem. Ale gdy ogłasza niesprawiedliwość, to znaczy, że porządki społeczne nie są takie, jakie powinny być. A wiec to nie jego osobista sprawa, ale społeczeństwa, w którym żyje. Zło niesprawiedliwości jest złem, które dotyka całą społeczność i wszyscy, zwłaszcza wpływowi w tej społeczności– ponoszą za to odpowiedzialność moralną
No dobrze – każdy chce inny kawałek tortu. Dajemy wiec ten nóż Rawlsowi. I co? Rawles bierze nóż i mówi tak: jesteśmy w sytuacji wyjściowej takiej, że nikt nie wie, jaki kawałek tortu będzie dla niego. Każdy proponuje podział nie wiedząc, jaką część dostanie. A potem wprowadzamy kolejne zasady – kto dostanie wisienkę, bo cierpi na brak witamin, kto nigdy nie jadł bitej śmietany, a kto jest na nią uczulony itd.
Ważna tu jest ta zasłona niewiedzy. Wolne i równe jednostki – to tak, jakbyśmy wszyscy byli nadzy i z zawiązanymi oczami – a trochę tak wyglądamy, kiedy się rodzimy. Tak więc te jednostki nie wiedząc, jaką pozycję zajmą w społeczeństwie, płeć, wiek, orientację, majątek, uroda itd. umawiają się co do ogólnych zasad podziału. Tym nożem. To nazywa Rawles zasadą bezstronności. Każdy ma równe prawo do systemu podstawowych podobnych dla wszystkich wolności.
Potem kiedy już generalna zasada jest ustalona – zdejmują trochę te opaski z oczu i poprawiają planowane ciecia nożem w zależności od miejsc przy stole. Jeszcze nie wiemy, kto gdzie będzie siedział, ale wiemy, że w jednym miejscu jest bardzo mały talerz. Patrzymy, co wyszło nierówno, i wyrównujemy, żeby było z korzyścią dla najbardziej upośledzonych. Potem dopiero dowiadujemy się, jakie mamy miejsca przy stole. Powstają pewne nierówności, które jednak są z korzyścią dla wszystkich. Niesprawiedliwość to
zatem po prostu nierówności, które nie są z korzyścią dla wszystkich.
Chcemy sprawiedliwej, równej pozycji wyjściowej, ale też późniejszej korekty za rzeczy, za które nie jesteśmy odpowiedzialni. Ale wolnego rynku nie uzasadnia realizowanie ideałów sprawiedliwości. On tylko wyznacza ceny jako rezultat równowagi między podażą a popytem. I tu mamy problem z dobrem wspólnym – powietrzem, wodą, ziemią… popyt był duży, a podaż wydawała się nieograniczona. Tymczasem zatrute powietrze i wyschnięte jeziora dostały się głównie biednym.
To popatrzmy jeszcze w przyszłość. Czy podczas dzielenia się nasze pokolenie ma respektować prawa swoich następców”? No tak, bo oni są w gorszej sytuacji – więc to, co dziś robimy z ziemią, jest totalnie niesprawiedliwe. Dźgamy ją tym nożem zamiast wykrajać odpowiednie kawałki. Mamy przekazać następnemu pokoleniu uczciwy ekwiwalent w realnym kapitale – ale kapitał Ziemi jest niewymienny. Zabieramy im wszystko, co, da się sprzedać. A wtedy ten nóż nie służy do sprawiedliwego podziału. Wtedy pełni on zupełnie inną funkcję. Pysznie pachnie ten tort.