Kartezjusz i tytoń

Jak zwykle na początku sprawdzam listę obecności. Zapalniczka – jest. Papieros – jest. Ja – jestem.  No tu jest pewien kłopot, bo skąd niby mam tę pewność, że ja jestem? I że papieros i zapalniczka też są? Mogę w to powątpiewać. Czy możecie mnie dotknąć?  Ależ nie, takimi zuchami nie jesteście, możecie dotknąć ekranu tylko.  Tak więc może to tylko ekran jest, co mnie wyświetla, a nie ja.

Mógłbym się teraz załamać, ale nie. Bo w tej samej sytuacji był Kartezjusz i też się nie załamał.

Teraz przeprowadzę eksperyment. Będę potrzebował do tego papierosa. 

Przypuśćmy, że pewien złośliwy program, nazwijmy go Złośliwiec Jeden, albo Loki, oszukuje mnie i wszystko, nawet ten papieros jest moim przywidzeniem, marą senną, projekcją, a tak naprawdę świata poza ta piwnicą nie ma, albo jest całkiem inny. I co mądrale? Co jeśli nagle ty, papierosku, też zostałeś wymyślony przez jakiegoś scenarzystę i powołany do życia komputerowo, z napisem tylko, że twój tytoń pochodzi z radomskich pól? Załamka?

Kartezjusz idzie na odsiecz.

Papierosa może nie być, pół radomskich może nie być, ale nie może nie być mnie, kiedy wątpię. Przez to, że o tym myślę, już jestem. Co z tego, że może być wątpliwe, czy naprawdę trzymam tego papierosa, czy tylko mnie się wydaje. Muszę uznać, że jeśli myślę, to jestem. W dodatku Kartezjusz mówi to po francusku. Może nie ma papierosa, może jest hologramem, ale ja jestem.

Nawet jak Neo siedzi w Matriksie, to jest. Pod warunkiem, że myśli, a co do wielu osób można mieć dzisiaj poważne wątpliwości, że myślą. Choć ich istnienie nam doskwiera.

No, ale po pierwsze: z tego, że jestem, już mi lepiej. Po drugie, jeśli myślę cos naprawdę, to jest to matematyka we mnie. Pierwszy papieros, drugi papieros, wiecie co dalej. Może nie być tego, co liczę, ale liczenie jest naprawdę.

Teraz wam powiem mocną rzecz. Nie wiem czy papieros istnieje, ale jak ja tak istnieję i liczę, to istnieję głównie jako aktywność duchowa. Ciała do tego nie potrzebuję. Tak naprawdę do palenia nie potrzebuję ciała, tylko umysłu. Tak więc dusza może sobie puścić z dymem to ciało i pójść gdzie chce z tym swoim myśleniem.

Wróćmy do listy obecności. Kartezjusz mówi, że ja jestem, ale z tego nie wynika, że prawdziwe są wrażenia umysłu, że jest naprawdę papieros i ta druga, zapalniczka, więc ją muszę wykreślić z listy obecności, jako obecnych prawdopodobnie ale usprawiedliwionych. Muszę tu zawiesić swą pewność. Nie wiem, czy tego papierosa naprawdę wypaliłem. Ale jeśli w to wierzę, jeśli to mój akt woli – wierzę, choć rozum nie daje pewności – to dowód, że Bóg obdarzył mnie wolną wolą. Tak więc po drugie: mogę się mylić, ale jest to pocieszające, że aktem woli wypaliłem papierosa. Można? Można.

Zacząłem od wątpliwości, skończę na nich, żeby tak bardziej być. Wróćmy do tego ekranu: wyobraźcie sobie, że myślenie jest ekranem – czy ja jestem na ekranie, czy tylko macie obraz mnie? I analogicznie: czy ja myśląc jestem, czy tylko mam komputerowy obraz swojego myślenia? Czy istnienie i świadomość istnienia to to samo? Ale to temat na następny papieros.